poniedziałek, 9 grudnia 2013

Odmienne oblicza szamanizmu

Wovoka - "Trees Against the Sky"/T'ien Lai - "Da'at"

Raphaela Rogińskiego i Kubę Ziołka wbrew pozorom łączy całkiem sporo. Obaj są nadaktywni, uczestniczą w niezliczonej ilości projektów, wykształcili wokół siebie prężne środowiska, mają wyrazisty, niepodrabialny styl i, wreszcie, szukają podobnych elementów w muzyce.

T'ien Lai to duet Ziołka z Łukaszem Jędrzejczakiem. Skąpany w oparach kabalistycznej mistyki i wschodniej tajemniczości "Da'at" opiera się na samplerach, przesterach i wyłapanych (przypadkowo?) fragmentach audycji radiowych. W Wovoce wszystko kręci się wokół pierwszych bluesów, potężnego głosu Mewy Chabiery, organiczności brzmienia, sięgania do korzeni. Oba te projekty, tak różne formalnie, są dwoma obliczami sztuki starej, jak ludzkość.



"Trees Against the Sky" przenika do szpiku kości. Przypomina o czasach, gdy duchy przodków były na wyciągnięcie ręki, a biały człowiek nie rządził jeszcze całą Ameryką. Gdzieś pojawiają się dalekie echa Afryki Zachodniej, organy nadają trochę doorsowego klimatu, no ale przecież Morrison też był szamanem. Tutaj mistrzynią ceremonii przywołującą przodków jest debiutantka Chabiera, samorodny talent. Swoim głosem przekazuje smutek i fatalizm Indian i czarnych niewolników, którzy przywieźli swoje duchy zza Oceanu. Ale stare bóstwa nie mgły im pomóc. Raphael Rogiński równie łatwo porusza się po bluesie, co po tradycji żydowskiej.




Od fascynacji kabałą wychodzi "Da'at" i zmierza w zupełnie innym kierunku. Syntezatorowe drony nie uderzają z taką mocą, jak korzenne bluesy, ale wsączają się jeszcze mocniej pod skórę. Z tej magmy wyłaniają się strzępy melodii, krótkie motywy. Nie wpływa to na medytacyjność muzyki Ziołka i Jędrzejczaka. Oni duchy przywołują inaczej, nie w czasie ekstatycznych rytuałów, lecz poprzez wyciszenie i podróż w głąb siebie. Tropy prowadzą do praktyk indyjskich i tybetańskich, i rzeczywiście, pojawiają się dalekie cha klasycznej muzyki indyjskiej i buddyjskich mantr.

"Da'at" i "Trees Against the Sky" są jak dwie strony medalu, jin i jang. Jedno zimnie, beznamiętne, bierne, drugie pełne ognia i żarliwości. Obie są tym samym, współczesnym szamanizmem.

1 komentarz:

  1. Niezłe metafory:) Ja uwielbiam kawałek Wovoki - Lord I Can't Just Keep From Crying. Urywa łeb:)

    OdpowiedzUsuń